piątek, 4 maja 2012

Rozdział 3 czę.1


Obudziły mnie szmery w moim pokoju
-obudź ja – ktoś powiedział
-nie dajcie jej się wyspać- powiedział jeszcze ktoś
-wyjdźcie z tąd – powiedziałam zaspana
-i widzicie sprawa rozwiązana – jeszcze inny głos usłyszałam. Obróciłam głowę w stronę głosów, byli
tam nie kto inny niż 1D
-co wy tu robicie- zapytałam
-twój tata nam kazał po ciebie przyjechać i zabrać na naszą próbę a na twoją kare
-aha- dalej się położyłam
-wstawaj!!- wydarł się Louis
-dobra wstaje- powiedziałam wygramoliłam się z łóżka znaczy wpadłam z niego wstałam z podłogi i poszłam do garderoby a chłopaki rozsiedli sie w moim pokoju. Usiadłam dalej na bardzo wygodnej podłodze i rozglądałam się o półkach co założyć na siebie. Wybrałam to

-chodźcie tu –krzyknęłam
-co chcesz – zapytał Niall
-podajcie mi tamta bluzke, tamte spodnie, i ta bejzbolówke- rozkazałam i pokazywałam rzeczy po kolei
-masz- podał mi je Harry
-a dziękuje- wstałam i poszłam do łazienki  umyłam się i ubrałam, włosy związałam w kitke. Gdy weszłam do pokoju Zayn z Lou mieli mój laptop a Harry z Niallem telefon a Liam oglądał zdjęcia które stały na półkach.
-No wy chyba sobie żartujecie- powiedziałam do nich zabierając przy tym moje rzeczy
-kto to jest- zapytał Liam pokazując fotografie
-moja mama – powiedziałam szukając płyt
-a sory nie wiedziałam
-spoko bynajmniej wy nie pytacie co się z nią stało czy nie czuje się winna i takie tam…
-a dlaczego masz się czuć winna- zapytał Niall i dostał od Liama w głowe- Ałł
-nie bij go ,-spojrzałam na nich-bo moja mama umarła przy moim porodzie- nadal szukałam płyt- mam- krzyknęłam a oni aż podskoczyli- możemy iść. Zeszliśmy na dół, i skierowaliśmy się w stronę kuchni. Wyciągnęłam z szawki płatki  a z lodówki jogurt
-chcecie płatki z jogurtem- zapytałam
-ja – powiedział Niall
-a wy- zapytałam się reszty
-nie chcemy-odpowiedzieli chórem. Podałam blondynowi nasz posiłek i zaczęliśmy jeść i rozmawiać z resztą. Wsiedliśmy do ich auta i ruszyliśmy. Po niecałych 20 min dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do budynku i od razu skierowaliśmy się w stronę sali w której miała się odbywać moja kara. Sala była średni na jednej z ścian widniało lustro które ją zakrywało.
-dobra ja idę się przebrać a wy się rozgrzejcie- powiedziałam i wyszłam przebrałam się  w dresy
Gdy przyszłam oni siedzieli na ławce w rogu sali
-tak szybko się rozgrzaliście
-a ty mówiłaś na poważnie?- zapytał Niall
-nie żartowałam- powiedziałam z  sarkazmem- żeby nie było na mnie jak się połamiecie
-nie będzie tak źle- powiedziała Liam. Pokazałam im podstawowe kroki jakiegoś układu. Oni do tańca mają dwie lewe nogi, po chwili Zayn się wywrócił. Zaczęłam się śmieć podeszłam do niego
-i właśnie o tym mówiłam -powiedziałam powstrzymując śmiech wiem że to nie jest ładnie śmiać się z czyjegoś  nieszczęścia ale ich nie lubię więc tak jakoś wyszło- jak mniemam jesteś cały więc wstawaj
-co! My już nie mamy siły- Niall. Ha i tu ich mam teraz mogę się na nich wyżyć. Tylko co tu wymyśleć? Wiem pójdziemy biegać
-zbierajcie się
-koniec! dzięki bogu – wykrzyczał Harry
-nie- zrobiłam mine WTF- idziemy biegać
-że co
-że gó**o- wkurzyłam się- mam was uczyć tańczyć więc musicie mieć dobrą kondycje- powiedziałam poważnie. Wzruszyli ramionami , ruszyliśmy w kierunku parku do którego  zawsze
przychodziłam gdy byłam w Londynie
-2 razy na około parku biegiem- rozkazałam
-ale to będzie razem jakieś 5 kilometrów- jęknął Louis
-nie gwiazdorz tylko ruszaj- zrobili tak jak kazałam. Pierwsze okrążenie poszło gładko, siedziałam na ławce o oni biegali ale drugi to tragedia. Zaczęłam biec za nimi by ich poganiać już wiem że nie będzie tak źle. Po treningu wróciliśmy do domu znaczy ja do mojego a oni do swojego. Zjadłam obiad przygotowany przez Megan. Był naprawdę dobry podziękowałam i poszłam do pokoju. Włączyłam radio . Leciały różne piosenki a ja sprzątałam w moim pokoju. Nagle rozbrzmiał się dźwięk piosenki Nickeblack- Lalluby, gdy ją słyszę przypomina mi się wszystko co przeszłam. Ten moment, miałam 6 lat pewnego dnia zapytałam się ojca dlaczego mama nie żyje. Odpowiedział mi ze to przeze mnie nie żyje i ze to wszystko moja wina że on wyjechał. Od tamtej pory nienawidzę mojego ojca i żyje z Myśla ze to wszystko co dzieje się w moim życiu czyli śmierć babci i dziadka to moja wina. Zawsze się tym zadręczałam wszyscy myślą ze jestem silna ze sobie poradziłam z tym wszystkim ale tak nie jest. Wiele razy myślałam nad tym by skączyć ze sobą ale nie miałam odwagi. Ukrywam przed wszystkimi co czuje tylko jedna osoba wie o tym co tak naprawdę przeszłam a mianowicie moja przyjaciółka. Łzy kolejny raz stanęły mi w oczach. Moje rozmyślenia przerwała mi Megan
-Natali choć na kolacje- zeszłam na dół. Zjadłam i poszłam się wykąpać i spać
3 dni później

Dziś nie mam zajęć z chłopakami mam co 2 dzień ja mam wolne oni też i wszyscy są heppi. Wczoraj dałam im taki wycisk że ledwo co później chodzili. Jutro mamy jechać do moich dziadków od strony taty bo ma nam coś do powiedzenia i znowu nie musze widzieć tych pedałów. Irytują mnie zachowują się jakby byli najważniejsi. No nic trzeba wstawać. Odbyłam poranną toaletę i zeszłam na dół ubrana w to

-cześć – powiedziałam co rodzinki siedzącej przy stole
-jak się spało- zapytała Megan
-a dobrze, a tobie co ? – skierowałam to pytanie do taty , bo wyglądał jakby miał zaraz umrzeć
-zachorował – odpowiedziała za niego narzeczona
-aha niech idzie do lekarza
-to samo mówiłam ale nie słucha nawet nie może mówić- zaśmiała się a tata na nią wrogo spojrzał. Usiadłam przy stole i zrobiłam sobie kanapki i zaczęłam jeść. W pewnym momencie tata zaczął pisać coś na jakiejś kartce, po chwili podsunął mi ją. Było na niej napisane
„zaniesiesz chłopaką teksty piosenek bo ja jak widzisz nie moge „
Westchnęłam głośno. Nie chce do nich iść bo mi się  nie chce a po drugie nie chce ich widzieć
-Natali idz- poprosiła mnie Megan i pomyślałam że czemu nie. Dziwne gdy Megan mnie prosi to się zgadzam ale pewnie dlatego że ją polubiłam i lepiej się dogaduje z nią niż z ojcem chociaż znamy się kilka dni. Zjadłam posiłek , mój ojczulek dał mi jakieś papiery i kartkę z adresem .Mam nadzieje że się nie zgubie - pomyślałam . Wyszłam z domu , dobrze że wzięłam bejzbolówke bo jest chłodno i zanosi się na deszcz. Ruszyłam w stronę która zdawała mi się prawidłowa szłam uliczkami i szukałam ulicy, którą po 30 minutach marszu znalazłam. Teraz tylko numer 45 który szybko znalazłam. Znajdowałam się przed dużym  nowoczesnym domem chyba był większy od naszego. Otworzyłam furtkę i weszłam, po chwili znajdowałam się przed dużymi drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem. Ktoś krzyknął wejdź tak też zrobiłam. Po krzykach doszłam jak mniemam do salonu w której znajdowała się cała 5. To co zobaczyłam było dziwne a zarazem śmieszne. Louis ganiał z marchewkami w ręce za nim Harry w samych bokserkach. Zayn i Niall tłumaczyli coś Liamowi było by to normalne gdyby nie wymachiwali łyżkami  a chłopak najwidoczniej się tego bał. Stałam w drzwiach dobre 5 minut i przyglądałam się tej całej sytuacji. Nagle zaczęłam się śmiać jak Louis się wywalił. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
-hej – powiedział Liam
-cześć- odpowiedziałam powstrzymując smiech ale coś mi nie wyszło
-nie śmiej się ze mnie- powiedział Lou a Harry stanął obok niego , zmierzyłam go wzrokiem i znowu zaczęłam się śmiać
-to ja może pojdę się ubrać- powiedział Loczek cały czerwony
-pasowało by – powiedziałam pod nosem
-co cię do nas sprowadza- zapytał Zayn
- przyniosłam… coś tam od ojca- podałam papiery
-aaa.. dzięki- powiedzieli razem. Zeszedł Harry ,zachciało mi się śmiać ale się powstrzymałam, zadzwonił mój telefon. Odebrałam
-hej Natali- powiedziała Megan
-oo cześć
-zostań u chłopaków bo strasznie pada deszcz
-ale nie trzeba dam rade wrócić  przecież  aż strasznie nie pada
-ta… zobacz za okna- podeszłam do okna padało nie powiem ale strasznie- ale i tak musisz zostać bo ja z ojcem jadę do lekarza
-co nie mogłaś powiedzieć wzięła bym klucze
-oj nie marudź daj mi któregoś
- kto chce rozmawiać z Megan zapytałam- wszyscy się zgłosili ale telefon dałam Liamowi bo wydaje się najnormalniejszy no oprócz tych łyżek. Po krótkiej rozmowie oddał mi telefon
-nie zabij ich i uważaj na siebie- powiedziała
-spoko powiec ojcu że go zabije
-haha przekaże a i powiec chłopaka ze jutro jada z nami do twoich dziadków
-że co !!- powiedziałam a ona się rozłączyła. Dobra spokojnie.
_________________________________________________
Taki jakiś dziwny ten rozdział.
Jwst podzielony na dwie części bo jako jeden był by bardzo długi.
Dziękuje za komentarze i prosze o następne. Sory za błędy.
Pozdr ..Anka:)

2 komentarze:

  1. Uhh. Główna bohaterka strasznie wolno się przestawia na współpracę z chłopakami ;d Może to nawet dobrze...
    Kurczę współczuję jej .Tyle przeszła! Jakby któryś chłopak dorwał się do mojej komórki to by zginął;o Trzeba przyznać jej plusa za silną wolę ;d
    Hazza w bokserkach . hmm ja bym na jej miejscu bała się mu kiedykolwiek spojrzeć w oczy.
    A gdzie się podział kuzyn?
    Haha. One Direction u staruszków na herbatce ? ;d wymiękam .
    + Zapraszam do mnie
    i-hate-you-honey1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się tam podoba!♥
    zajebiste jest.!
    I jeszcze ten Hazza ♥.♥
    Talent ! Talent masz! <3
    Zapraszam do siebie :
    http://i-shouldhavekissedyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń